Ćwiczenie umysłu. O dwóch trawelogach Kazimiery Alberti

Wrażenie nie jest powierzchownym rzutem oka, przemknięciem spojrzenia po płaszczyźnie rzeczywistości właściwym turyście; inicjuje ono zaangażowanie się w postać świata, jest zaproszeniem do uczestnictwa w świecie. Oznacza to praktycznie wyjście poza zdawkowe spostrzeżenia typu „podoba mi się”, „bardzo piękne” itp. Wrażenia, o których mówimy, nie są więc tymi, o których Hannah Arendt sądzi, iż są czysto subiektywnymi obserwacjami o poważnych i negatywnych konsekwencjach:

W obliczu tej subiektywizacji, która jest jednym z aspektów nasilającej się wciąż alienacji człowieka od świata, nie wytrzymywały próby żadne sądy; były redukowane do poziomu wrażeń i kończyły się na najniższym z nich wszystkich, na doznaniu smaku” (Arendt 2011: 64).

Wrażenie, które mam na myśli w niniejszym eseju, będącym nie więcej niż próbą odczytania kilku stron trawelogów polskiej pisarki, zakłada więc możliwość takiego doświadczenia świata, w którym p e w n a d o b r z e o k r e ś l o n a p r z e s t r z e ń n a g l e w y k r a c z a p o z a g r a n i c e s w o j e j w i d z i a l n o ś c i, a t a k ż e p o z a g r a n i c e s w o j e g o c z a s u, c z y l i c z a s u d a t u j ą c e g o m o j ą t a m o b e c n o ś ć. Spojrzenie podróżnego przestaje być (w przeciwieństwie do spojrzenia turysty, zawsze umieszczonego w kalendarium poszczególnych etapów zwiedzania) precyzyjnie datowane. W spojrzeniu Alberti data i pora czasu zawsze przywołuje inne daty, zawieszając datę obecną, acz jej nie unieważniając. Takim spojrzeniem pisarka ogarnia Bari, stare miasto marynarzy, rybaków oraz św. Mikołaja, któremu poświęcona katedra stoi zagubiona w zaułkach i placykach Bari vecchia: „Zatrzymaj swój zegarek świetnej szwajcarskiej marki, twój Tissot, Omega czy Cyma, który zawsze popędzał cię na drodze do kariery, polityki, strajku, wojny, śmierci. Nie wyrzucaj go! Niech sobie tylko odpocznie! Dzisiaj zatrzymujemy czas i na zegarze słonecznym odkrywamy czas inny, czas starożytności” (Alberti 1951: 79). Jeżeli podstawimy słowo „spojrzenie” w miejsce „lektury”, zobaczymy, że w tego rodzaju wrażeniach, jakie odciska na nas świat, dokonuje się to, o czym pisał Jacques Derrida: „Data unosi, przenosi, przelatuje – i zaciera sama w swojej czytelności. Zatarcie nie przytrafia się jej jak jakiś wypadek, nie wpływa ono ani na jej sens, ani na jej czytelność – przeciwnie – zlewa się ono z samym dojściem lektury do tego, co data może jeszcze znaczyć” (Derrida 2000: 24).

s. 25