Ćwiczenie umysłu. O dwóch trawelogach Kazimiery Alberti

Trud, o którym mówimy, jest także wysiłkiem fizycznym („Apulia to ziemia, która wymaga pary dobrych butów, które zużyjesz podczas wędrówki…”; Alberti 1951: 12), któremu nie kładzie kres podróż w wygodnym przedziale pociągu. Zmiany kolejowego szlaku dostarczają wciąż nowych widoków, co oznacza także utratę tych, które dopiero co podziwialiśmy. Oto doznania bohatera Prousta:

[…] i już rozpaczałem, żem stracił swój różowy pas nieba, kiedym go ujrzał na nowo, tym razem czerwony, w przeciwległym oknie, które porzucił przy nowym zgięciu szyn; tak, że biegłem wciąż od jednego do drugiego okna, aby zbliżyć, aby posklejać przerywane i sprzeczne fragmenty mego pięknego szkarłatnego i zmiennego poranka, mieć jego całkowity widok i ciągły obraz (Proust 1992: 215).

18.

Alberti nie chce być podróżnym zamkniętym w pudle wagonu. Nim wsiądzie do pociągu mającego zawieźć ją w głąb apulijskiego kotła, przypomni to, co stanowi sprzeciw wobec biernej akceptacji nowoczesności jako struktury, która udaremnia pełne wykorzystanie stworzonych przez siebie instrumentów. Jeśli nowoczesność może zostać ocalona, można tego dokonać za sprawą tego, co procedury i wytwory owej nowoczesności dekonstruuje i przesuwa na inny poziom. Pociąg przestaje być jedynie środkiem transportu, nie funkcjonuje już tylko jako narzędzie mające jak najszybciej przenieść nas z do stając się ruchomą przestrzenią przejazdu, tranzytu chwilowo zawieszającego tak silnie osadzoną w naszych przyzwyczajeniach grawitację logiki z – do. Wspominając podróż szwajcarskim pociągiem alpejskim Lötscherberg-Bahn, Alberti pisze, iż wraz z towarzyszką podróży (powtarzając dokładnie zachowanie Proustowskiego wojażera) „biegały niczym zahipnotyzowane [widokami – T.S.] z lewa na prawo, z prawa na lewo, od okna do okna” (Alberti 1951: 148), podczas gdy podróżujący z nimi elegancki Anglik z niezmąconym spokojem pogrążony był w lekturze gazety. „Cóż za idiota!”, powie Alberti, ale by uniknąć pułapki nadmiernie rychliwego sądu, zapyta wysiadającego pasażera, czy aby przypadkiem nie jest mieszkańcem tych okolic, który, znając doskonale widoki, nie musi poświęcać im tyle uwagi. Gdy Anglik z niezrównaną grzecznością, perfetta gentilezza, odpowie, że jest tu pierwszy raz, Alberti skonkluduje: „Był typowym przykładem człowieka niezdolnego docenić tego, co daje wagonowe okno” (Alberti 1951: 148).

s. 30-31