Ćwiczenie umysłu. O dwóch trawelogach Kazimiery Alberti

1.

Madame de Staël wysyła swego bohatera Oswalda lorda Nelvile do Włoch zimą, na przełomie 1794 i 1795 roku. Nie wchodząc w szczegóły opowieści, powiedzmy jedynie, że dwie okoliczności tego wyjazdu zwracają naszą uwagę. Młody arystokrata opuszcza ojczystą Szkocję w stanie „duchowego wyjałowienia”, quelque chose d’aride s’empara de son coeur (de Staël 1985: 29). Owa jałowość oznacza szczególną modyfikację łączności z przestrzenią, z którą do tej pory łączyły go liczne więzy. Nie jest to proste odrzucenie, jednostronne zerwanie czy wyrzeczenie się w geście radykalnej odmowy. Przeciwnie – to, co do tej pory wiązało, nadal przyciąga, ale owa grawitacja jest niejako „pusta”: jestem przyciągany, ale oddziaływanie to ma charakter jakby mechanicznego przypominania pozbawionego treści, jaką jest relacja. Przyciąganie bez więzi, tak dałoby się opisać stan ducha podróżnika. Z jednej strony przestrzeń domowa, miejsca, do których nie sposób „zbliżyć się bez drżenia” (sans frémir) (de Staël 1985: 29), z drugiej – poczucie nadwątlonej więzi z tym, co stanowi bezpośrednie otoczenie. Wspomnienia Oswalda są „martwe” (rien de vivant), nie pozostają w żadnej relacji z otaczającymi przedmiotami. Wydaje się zatem, że taka właśnie relacyjność warunkuje poczucie dobrze spełnionego życia, które dałoby się opisać jako doznanie szczególnego związku człowieka z przestrzenią, pozwalającego na pełne przeżywanie teraźniejszości poprzez żywe połączenie z przeszłością (souvenirs). To, c o p r z e s z ł e, w i n n o w j a k i e j ś f o r m i e u o b e c n i ć s i ę w t y m, c o o b e c n e. Deficyt tego doświadczenia jest powodem melancholii Oswalda: „nie myślał wcale mniej o tym, czego tak bardzo było mu żal; lecz coraz trudniej przychodziło mu odtworzyć jego obecność (retracer sa présence)” (de Staël 1985: 29).

I druga, nie mniej istotna okoliczność: w sytuacji, gdy znane oddala się coraz bardziej, nie przerywając jednak swego promieniowania, nieznane stawia przed nami dramatyczne wyzwanie. Figurą owego wyzwania jest morze, którego „spektakl czyni zawsze niezmiernie głębokie wrażenie, będąc obrazem tej nieskończoności, która nieustannie (sans cesse) przyciąga myśl, i w której myśl owa nieustannie się gubi (se perdre)” (de Staël 1985: 29). Aby stawić czoła losowi, a zatem aby żyć rozumnie, musi nastąpić zerwanie ciągłości więzi z przestrzenią domową, o której powiedzieliśmy, iż stanowi warunek dobrego życia. Gdy statek kołysze się na wzburzonej fali, Oswald Nevile pyta: „dlaczego mam się poddać bez choćby momentu wytchnienia na chwilę myśli” (sans relâche à la réflexion) (de Staël 1985: 30), i tym samym dekonstruuje zasadę dobrego życia. Jest ono możliwe dzięki szczególnej więzi, w której przeszłe uobecnia się w teraźniejszym, ale więź owa może zostać dostrzeżona dopiero wtedy, gdy teraźniejszość odsłoni to, co w niej pozostaje poza zasięgiem takiej więzi. Mogę istotnie związać się ze światem dopiero wówczas, gdy zwiążę się z tym, co nie podlega związaniu.

s. 14-15