Ćwiczenie umysłu. O dwóch trawelogach Kazimiery Alberti

Obrona godności wymagała drzwi jedynie uchylonych, wobec funkcjonariuszy państwa wyłamujących je z zawiasów, dyskrecja drzwi chroniących ciemność była bowiem jedyną obroną. Także i inne prawo konspiracji obowiązuje w owym wiązaniu człowieka i przestrzeni: nikt nie zna całego obrazu sytuacji, każdy ma dostęp jedynie do fragmentu, ułamka, okrucha, po to, by chronić wszystkich pozostałych. Związani z przestrzenią zawsze zachowujemy jej część dla siebie, tak jak i ona nie zdradza wszystkich sekretów. W duchu takiej historycznej i fenomenologicznej konspiracji Alberti może napisać: „Rzecz jasna, nie wszystkie sekrety dzielę z tobą […]. Wiele zachowuję dla siebie” (Alberti 1951: 5). Konspirować, łacińskie conspirare: ‘być jednej myśli i jednego ducha (spiritus) ze światem’ (przypomnijmy de Staël i jej une harmonie plus parfaite), ale jednomyślność owa kształtuje się w poszanowaniu wzajemnych tajemnic. Tylko w ten sposób istotnie związujemy się z przestrzenią.

5.

A więc krajobraz. Otoczenie będące czymś więcej niż zbiorem geologicznych formacji i dzieł ludzkiej przemyślności; otulina, bez której nie możemy istnieć, choć wspomniana wcześniej przemyślność zmierza do tego, abyśmy mogli w jak największym stopniu być sami dla siebie do pomyślenia bez jej ograniczeń. A może, poszukując odpowiedniej metafory pozwalającej uchwycić związek nasz z krajobrazem, przeczytajmy krótki fragment Lamparta. Do pałacu księcia Falconeri wchodzi niezrównanej urody Angelica Calogero, przyszła żona siostrzeńca księcia:

Wszyscy członkowie rodziny cisnęli się przy drzwiach; księżna zapomniała o swoich sprzeciwach, które gniew mężowski nie tylko rozwiał, ale unicestwił;  obrzuciła gradem pocałunków piękną przyszłą siostrzenicę i przytuliła ją do siebie tak mocno, że dziewczynie odcisnął się na dekolcie zarys słynnego rodowego naszyjnika z rubinów, który Maria Stella włożyła mimo wczesnej godziny dla uczczenia tak wielkiego święta (di Lampedusa 1963: 145).

K r a j o b r a z, t o, c o z w i e m y k r a j o b r a z e m, a c o j e s t s z c z e g ó l n y m s p o s o b e m o d c z u w a n i a r z e c z y w i s t o ś c i, w i t a n a s w c h w i l i w e j ś c i a n a ś w i a t, o d c i s k a j ą c n a n a s s w ó j w z ó r, s t e m p e l, n i c z y m o f i c j a l n ą p i e c z ę ć z e z w a l a j ą c ą n a m n a p o r u s z a n i e s i ę p o ś w i e c i e. Gdziekolwiek nie pojechalibyśmy, zawsze legitymujemy się tym paszportem, który uprawomocnia nasze podróże. Jest potwierdzeniem naszego „rodowodu”, tym, co przyjmuje nas do siebie, włącza do wspólnoty tych, którzy dzielą ów szczególny fragment świata.

s. 18-19