Ćwiczenie umysłu. O dwóch trawelogach Kazimiery Alberti

Możemy być emigrantami, bezradnymi, wykorzystywanymi i odrzucanymi ludźmi „skądinąd”, których administracja francuska z właściwym sobie hipokrytycznym wdziękiem nazywa ludźmi sans papiers, ale n i g d y n i e j e s t e ś m y „z n i k ą d”. Kiedy więc Alberti, spoglądając na krajobraz Apulii, pisze „Rzecz jasna, nie wszystkie sekrety dzielę z tobą […]. Wiele zachowuję dla siebie” (Alberti 1951: 5), odnajdujemy w tym przypomnienie podstawowej reguły: t o, c o z w i e m y k r a j o b r a z e m, t o s z c z e g ó l n e s p o t k a n i e t e g o, s k ą d p r z y c h o d z ę, z t y m, d o c z e g o p r z y c h o d z ę. M i ę d z y t y m s k ą d i d o c z e g o r o z g r y w a s i ę k r a j o b r a z.

6.

Zostańmy jeszcze przez chwilę przy niezwykłej sycylijskiej powieści, w której krajobraz jest jednym z głównych bohaterów. Na końcu IV rozdziału gość księcia, opuszczający szarym świtem sycylijskie miasteczko, spogląda przez brudne szyby dyliżansu: „Wyjrzał – przed nim w świetle koloru popiołu podrygiwał nieuchwytny krajobraz, dla którego nie było odkupienia” (di Lampedusa 1963: 195). Czytając to, dostrzegamy jeszcze jedno znaczenie zdania polskiej pisarki. „Rzecz jasna, nie wszystkie sekrety dzielę z tobą […]. Wiele zachowuję dla siebie” (Alberti 1951: 5) – obcując z krajobrazem i godząc się na zachowanie, nawet więcej, na obronę jego tajemnicy, przyznaję, że to, co nazywam krajobrazem, nie da się „odkupić”. Nie w ekonomicznym rejestrze czytajmy tę przestrogę, choć nie powinniśmy go pominąć: nie da się pojąć „krajobrazu”, gdy stanowi on dla nas jedynie pewien obszar do zawłaszczania lub wykorzystania. Rację ma Martin Heidegger, twierdząc, że wtedy świat staje się dla nas wyłącznie „obrazem”, projekcją, mniej lub bardziej arogancką, naszych pragnień i ambicji. Ale ciężar ostrzeżenia Alberti i Lampedusy spoczywa gdzie indziej. Wszak odkupienie oznacza w ostatecznym rozrachunku odsłonięcie wszystkiego, następuje po tym, jak ukazano raz na zawsze, co jest dobre, a co złe, gdy radykalnie wszystko zmieniając, zamknięto pewien ciąg historii. Odkupienie prowadzące do zbawienia to tajemnica kończąca wszystkie tajemnice. Wszak istotą zbawienia nie jest „radykalny zwrot od nieszczęścia do zbawienia, od niewłaściwego do właściwego”, ale koniec wszelkich zwrotów: „zbawienie nie miało jednak dokonać zwrotu w historii, lecz ją zakończyć” (Blumenberg 2013: 73). Tymczasem, jak powiedzieliśmy, świat stanowi dla nas tajemnicę, która nigdy się nie otworzy do końca, nie przeobrazi się w kreślony wyłącznie ludzką ręką skończony „obraz”. To, co nieodkupione i niezbawione, idzie więc z nami, niesiemy to jako ciężar, ale także i dziedzictwo; nie możemy tego po prostu odłożyć na bok, zrezygnować z tego, wycofać się, bowiem odkupienie, dotykając nas do żywego, nie leży w naszej gestii.

s. 19-20