Ćwiczenie umysłu. O dwóch trawelogach Kazimiery Alberti

Oto szczególna teologia krajobrazu. Andrzej Falkiewicz mówi o „moralności przestrzeni” jako o sile dekonstruującej obrazy świata zamkniętego konturami, jakimi obdarzyła go nasza wiedza i poznanie. Zacytujmy: „Ale moralność (tak, tak, moralność!) przestrzeni, która rozpościera się w głąb, może być inna, może implikować inne […] miary zgodności i godności, może wydzielać sens inny, w naszych miarach nie mieszczący się” (Falkiewicz 2009: 158). Kiedy dostrzegamy ów szczególny charakter świata, który musi zostać z nami, nie podlegając żadnym kasującym jego teraźniejsze znaczenie i kształty procesom, wówczas – chociaż wciąż posługujemy się terminem „krajobraz” – w istocie rozstajemy się z tym, czym „krajobraz” jawi się nam w pobieżnym, codziennym użyciu. Wtedy dostrzegamy powagę świata i jego fundamentalną nie-ludzkość. Próbujemy odkupić to, co musi pozostać nieodkupione, odkupienie nie mieści się bowiem w naszych prerogatywach.

7.

Ludzkie spojrzenie zmaga się z ową nie-ludzkością, ale – jak łatwo zauważyć – zadanie nie jest proste dlatego, że łatwo przychodzi spojrzeniu ulec pokusie nadmiernej prostoty. Dzieje się tak zawsze wtedy, gdy to, co znajduje się w polu widzenia, zostaje przeniesione do rzeczywistości uporządkowanej na wyłącznie ludzką miarę. Wówczas świat zostaje pozbawiony tajemnicy i staje się albo kraj-obrazem ludzkiej techniki lub kraj-obrazem turysty odnotowującego widoki godne utrwalenia w pamięci, przy czym pamięć coraz częściej oznacza pamięć elektronicznego urządzenia zdolnego do pomieszczenia gigantycznej ilości widoków. Rzecz jednak w tym, by spojrzenie mogło uchronić się przed tą pokusą, czyli aby mogło ludzki porządek dostrzec w jego relacji z tym, co nie-ludzkie, i co takim pozostaje, chroniąc się przed naszą tendencją do umieszczenia wszystkiego w jednolicie „ludzkich” kategoriach. „To nie na tym polega”, wracam do Andrzeja Falkiewicza, „że nie umiemy budować, raczej na tym, że każdy wznosi budynek bez szerokiego rozpatrzenia okolicy i dla potrzeb tego jednego budynku projektuje od nowa miasto” (Falkiewicz 2009: 135).

Każda poważna próba pisania podróżniczego jest szkołą spojrzenia, fenomenologią widzenia. Wszak już William Blake przenikliwie zauważał, że „głupiec nie to samo widzi drzewo, które mądry widzi człowiek” (Blake 2001: 133). Nie ma po prostu „świata”, jest jedynie świat widziany, to zaś pociąga za sobą ważkie skutki.

s. 20