Między Ustami Italji a brzegiem Nervi Przypadek Kazimiery Alberti

Byłyśmy czymś, w połowie drogi, między „walcem” a „raspą”. Czymś, co chciało jeszcze zachować odrobinę dawnego, wyróżniającego się dystyngowaniem, stylu, i zareagowało, być może, zbyt słabo, wobec wulgarności.

I kiedy ja, moja droga, porównuję tamtą epokę, od końca zeszłego wieku do 1914 r. – którą znamy z romansideł i opowieści naszych matek – z dniem dzisiejszym, z gwiazdami amerykańskimi na flagach, dostrzegam, że nie był to czas pozbawiony estetyki i sztuki.

I właśnie ta epoka jest odzwierciedlona w historii Nervi. W „małym kąciku bez wiatru, w burzy kwiatów i egzotycznych drzew”, które wtedy były jeszcze bardzo młode, zasadził się „wielki świat”.

Opowiadają mi, że przybywali tutaj arystokraci rosyjscy całymi, własnymi pociągami, które nie mogąc przejechać przez europejską sieć kolejową, ze względu na inne tory, były przekładane na europejskie podwozia. Prawdziwi Kozacy pełnili straż przy wagonach na stacji.

Uśmiechniesz się z drugiej strony „kurtyny”, ty, która dwa razy w r. bierzesz udział w kursie socjologii. W takim przypadku pomyślisz, że wtedy, w Rosji musiało wydarzyć się to, co potem miało miejsce. Marysiu, myślę, że była to sfera, która w swoim egoizmie potrafiła zamknąć oczy na wszystko co ją otaczało i zainscenizować dla własnego użytku piękny i artystyczny zmierzch. Z tego okresu pochodzą wielkie hotele w Nervi, otoczone własnymi ogrodami. Na tarasach, w salach, w alejach przy „szampanie”, w klejnotach uwodzicielsko lśniących w blasku świec, spotykał się tu „wielki świat”. Ale my nigdy nie marzyłyśmy o tym wielkim świecie. Zostawiłyśmy go już dawno temu za sobą. W pewnym sensie wzbudzał w nas nawet śmiech, ponieważ byłyśmy wyznawczyniami demokracji, tej między 1925 a 1939 rokiem. A neofici nie potrafią przebaczać. Ukochany list wysłany po prostu zwykłą pocztą za 15 centów, a nie dostarczony na tacy przez lokaja, smakował równie wyśmienicie.

Ale jeszcze przed przybyciem wielkich książąt rosyjskich i arystokracji polskiej z rosyjskim paszportem, była tu inna epoka. Markiz Groppallo, właściciel spółki nawigacyjnej – tutaj nazywa się ich armatorami – jeden z wielu Liguryjczyków, który żeglował po świecie, kochał wypoczywać w Nervi i myślę, że był pierwszym, który wyróżnił ten zakątek wybrzeża. Miał wielu przyjaciół, przede wszystkim Brytyjczyków, ponieważ był anglofilem, i zapraszał ich do swego domu. W ten sposób, powoli, sława Nervi rozpoczęła rozprzestrzeniać się po świecie. I kiedy „Villa Groppallo” okazała się za mała wobec takiego napływu cudzoziemców, właściciel zbudował dla swoich gości pierwszy, powiedzmy, pensjonat.

Statkami markiza Groppallo dotarły tu z różnych części świata egzotyczne rośliny, a on sam, pasjonat botaniki, zadbał o ich zasadzenie. Kiedy się zaaklimatyzowały i urosły, rozdawał kiełki przyjaciołom. W ten sposób zrodził się konkurs botaniczny, który zapoczątkował powstanie pięknych parków, o których ci pisałam.

s. 52-53