Na fundamencie braku Ghetto potępione czytane na nowo*

Córka Szlojmy?

Najistotniejszym powodem, dla którego obok powieści Kazimiery Alberti Ghetto potępione przechodzę nieobojętnie, są pułapki oczywistości. Konkretnie zaś implikacje nieporozumienia uchwycone na płaszczyźnie: intencja autorska – krytyka (por. np. Magiera 2010: 131–146). I nie trzeba, jeszcze nie w tym momencie, wprawiać w ruch działań strategicznych, odrzucających, głosem Nancy K. Miller, doświadczanie lektury w kategoriach mimesis, by wskazać w procesie pierwotnej recepcji książki ewidentne uproszczenia i przemilczenia. Wymodelowały one w zasadzie jedyny sposób jej problematyzacji. Z jednej strony porządkuje go społeczna nośność, ściślej zaś: komplementowane walory realistyczne tekstu, z drugiej, co nie wyklucza związku, z uporem powracająca, spadkobiercza zależność wobec prozy Orzeszkowej, Żeromskiego czy innych, zainspirowanych tematyką żydowską pisarzy.

A Róża Grünszpann? I zaznaczę od razu, pozostałe anihilowane bohaterki, które intuicyjnie pojmowaną przez Alberti regułą „pisanie siebie” stawiają w utworze wyraźne sygnatury swojej obecności? Zanim znów trafią na plan i włączą się w projekt lektury inspirowany taktyką sous lu (Kłosińska 1999: 59), wypada wpierw prześledzić niewyszukaną drogę ich alienacji.

Druga z powieści Alberti ukazała się nakładem Instytutu Wydawniczego „Renaissance”, w cyklu: 12 Arcydzieł R. 1931. Edytorska etykieta szybko uległa zatarciu, sam zaś utwór wzbudził zainteresowanie zarówno krytyków polskich, jak i żydowskich. Nim jednak prasa podejmie ten wątek, ukierunkowany słowem wstępnym czytelnik już wie, że z genezą tekstu wiąże się czujność psychologiczna pisarki i wnikliwe badania, jakie poczyniła w jednym z podkarpackich miasteczek. Że za sprawą zapoznanego języka, religii i obyczajów pole uwagi, demarkowane przestrzenią odrażających zaułków getta, wypełnią pogrążeni w skrajnej nędzy jego mieszkańcy. Wie również, że:

Na drugim brzegu tego posępnego, ale ciekawego świata stoi b o h a t e r k a p o w i e ś c i, pełny wyzwolony człowiek. Jest to dziewczę żydowskie wyrwane w zaraniu życia z tragicznego otoczenia i wychowane w środowisku jasnych i wolnych ludzi” (Alberti 1931: s. nlb., podkr. – H.M.).

Z racji rozpoznania w kwestii „głębokiego, prawie brutalnego realizmu” autorki i jej humanitarnych skłonności, książka z łatwością, w tych samych preliminariach, zostaje wpisana w nurt ideologizującej prozy realistycznej. Ale fakt, że zbiorowe doświadczenie wskazanej społeczności, na mocy opiniotwórczych przywilejów, spycha na margines nawet podmiotowość głównej bohaterki, jest już rezultatem interpretacji.

s. 98