„Arystokraci nędzy”, czyli Kazimiery Alberti opowieść o odrzuconych

Wszystkie powyższe historie, co łatwo zauważyć i co niejednokrotnie już sygnalizowałam, są nie tylko schematyczne, ale też pisane z podobnej perspektywy. Mamy do czynienia z różnymi bohaterami, którzy powinni przemawiać odmiennymi językami, tymczasem w słowach Karolci, Róży, Heleny, Tomasza, Bocza (Franciszek prawie w ogóle nie był dopuszczony do głosu) i narratorki pobrzmiewa ta sama nuta.

Mówiąc o obrazie odrzuconych w twórczości Kazimiery Alberti, nie można zapominać, że jej pacyfistyczne przekonania, wrażliwość na krzywdę ludzką widoczne są w każdym niemal fragmencie tekstu: w doborze słów, środków stylistycznych, w obrazowaniu, w nazbyt częstych komentarzach i wyjaśnieniach autorki. Pisarka wszystkie opisywane przestrzenie, wszystkie kręgi odrzucenia „przepuszcza przez siebie”, przez swoje doświadczenia i przemyślenia, co w tym wypadku zostawia wyraźny ślad w tekście. Najbardziej przejmujące i przekonujące, najlepiej napisane, choć niewolne od stereotypów i dalekie od obiektywizmu, są opisy miejsc i grup społecznych, które sama zbadała, w których przebywała. Jednym z nich jest getto, drugim – niebędące tutaj głównym przedmiotem zainteresowania – mieszkanie tzw. porządnej, mieszczańskiej rodziny.

Dla Alberti nędza jest jednakowa, jednakowi są też nędzarze. Mieszkańcy trzech pierwszych kręgów odrzucenia wyglądają w omawianych tekstach podobnie. Są zwykle w jakiś sposób ułomni lub chorzy: bardzo niscy, krępi (robotnicy z Wiecu robotników, Tomasz Gnieciuch), z brodawkami na rękach (brat Róży), cierpiący na suchoty (Szlojma, Boczo), czarni (Żydzi, robotnicy)[25], „pełni plam wątrobianych, żylaków i sińców” (robotnicy z Wiecu, Szlojma, Klara), śpią w zatłuszczonej i brudnej pościeli (Żydzi, chłopi), chodzą w „zatłuszczonych kaszkietach” (robotnicy z Czerwonej wiosny), perukach lub brudnych, po raz kolejny – za Alberti – użyję tego słowa: zatłuszczonych właśnie, ubraniach (Żydzi z getta, robotnicy z Czerwonej wiosny), ich twarze są „pełne sińców” (robotnicy, Boczo), „szare jak pergamin” (robotnicy) lub żółte (Szlojma).

s. 90-91

 

[25]Warto zauważyć, że czerń – atrybut nędzarzy, rozciąga się też w tekstach Alberti na bogatych Żydów („czarna giełda”, „czarny kapitał”), oznaczając tym samym ich nędzę moralną. Sam kolor budzi przecież zdecydowanie negatywne konotacje, jest „symbolem zła, niemoralności, przesądów, strachu, ponurości, uporu, zmartwienia, nienawiści, niebezpieczeństwa, ohydy, oszustwa, tragedii, katastrofy, zniszczenia, smutku” (Kopaliński 2001: 48). Ciekawie wypada porównanie tej żydowsko-nędzarskiej czerni z czernią Afroamerykanów i jej percepcją w tamtejszej kulturze: „Można powiedzieć, że generalnie w białej kulturze Zachodu to, co czarne, i to, co złe, stały się synonimiczne. W świadomości białego człowieka czarni nosili bardzo wyraźne stygmaty ofiarnicze, odbierane jako desygnat wszystkich wartości negowanych przez białą kulturę. Stygmatem był tu sam kolor skóry, który budził pogardę, ale też lęk i poczucie zagrożenia. Tak jak w Europie Żyd odbierany był jako archetyp czarownika i nosiciel złych mocy, tak w społeczeństwie amerykańskim to, co diabelskie, utożsamiał »Murzyn«” (Domańska 2008: 101). Czerń zresztą przypisywana była dość powszechnie w kulturze ludowej (w tym polskiej) złu i mocom nieczystym, zagrożeniu, ewentualnie niepełnosprawnościom czy chorobom. Por. Benedyktowicz 2000; Bystroń 1995; Stomma 1986.