„Arystokraci nędzy”, czyli Kazimiery Alberti opowieść o odrzuconych

Często w swojej twórczości pochylała się nad zapomnianymi, zepchniętymi na marginesy społecznej świadomości ludźmi, opisywała z naturalistyczną precyzją i społecznikowskim zacięciem miejską i wiejską nędzę, dawała głos niemym i sama w ciągu niespełna kilku, kilkunastu lat została niemal zupełnie zapomniana – mimo wielu kontrowersji, jakie kiedyś wzbudzała. Kazimiera Alberti, bo o niej mowa, była jedną z wielu znanych, ale raczej drugorzędnych pisarek dwudziestolecia międzywojennego. I choć nie wywarła dużego wpływu na rozwój literatury polskiej, nie można jej odmówić świetnego zmysłu obserwacji, co najmniej kilku udanych poetyckich i prozatorskich prób, wielu świetnych przekładów z czeskiego i bułgarskiego oraz ogromnej pracy włożonej w rozwój życia kulturalnego na Podbeskidziu.

Drżący głos poetki

Kim była Kazimiera Alberti? A może: kim jest? A jeśli czas przeszły narzuca się jako pierwszy, to dlaczego tak się dzieje? Są nazwiska, nazwy i terminy, które w naszej świadomości trafiają w kompletną pustkę powiązań – nie wiemy, z czym je łączyć, do czego dopasować, jak uszeregować. Tak jest również z Kazimierą Alberti. Usłyszane po raz pierwszy nazwisko nie mówi nic.Jest pustą nazwą. Nie pomaga również etykieta dodatkowa: poetka – bo nigdy nie czytało się jej wierszy. Tym bardziej na dźwięk kolejnych „podpowiedzi”, kim mogła być owa kobieta, szeroko otwiera się oczy: mieszkanka przedwojennej Białej Krakowskiej, organizatorka życia kulturalnego w tymże mieście, znawczyni mody, przyjaciółka Witkacego, znajoma najwybitniejszych pisarzy dwudziestolecia, żona starosty bialskiego i żołnierza AK, w końcu – emigrantka. Podręczniki i opracowania literatury polskiej XX wieku milczą na jej temat, istnieje kilka wzmianek w publikacjach mniejszej rangi.