„Arystokraci nędzy”, czyli Kazimiery Alberti opowieść o odrzuconych

Opis nędzy zamyka się więc w czterech kolorach: czarnym, sinym/fioletowym, szarym i żółtym, w łatwo zauważalnych oznakach chorób oraz tłuszczu, który kojarzy się z brudem, lepkością, czymś, czego nie da się zmyć. Lepkość tłuszczu przenosi się też na metaforyczny obraz getta/wiejskiej chaty/robotniczych mieszkań – te miejsca brudzą bowiem swoich mieszkańców: brud czepia się ich, jest nie do usunięcia.

Każdą z grup, którymi zajmowała się Alberti w swoich tekstach, charakteryzują też pewne stałe cechy i zachowania, będące częściami obecnych od dawna w polskiej kulturze stereotypów, mowa jest więc w książkach bialskiej pisarki o „chłopskiej ambicji”, „twardych zębach”, którymi Gnieciuch „wygryzł sobie” drogę do awansu społecznego, ale też „chłopskiej zawiści i zazdrości”, będącej przyczyną zakupu wielkiej willi przez Tomasza; pojawiają się „żydowska pokora” i „żydowski stoicyzm”, ale też „żydowska zabobonność”; robotnicy również nie są wolni od stereotypowych zachowań i cech: są hardzi, uparci, nigdy nie płaczą – nawet gdy ich jedyne dziecko wyjeżdża za granicę. Najciekawiej na tym tle wypadają Żydzi, najczęściej opisywani bohaterowie tekstów Kazimiery Alberti[26].

Bialska autorka, gdy pisze o getcie, nie może się wydostać spod wpływów nie tylko wielkich poprzedników, zwłaszcza Elizy Orzeszkowej[27], ale też stereotypów. I choć bardzo wnikliwie zbadała getto, rozmawiała z mieszkańcami, poznała język, księgi ważne i święte[28], starała się zrozumieć to, co nazywa „duszą żydowską”, zatrzymała się na powierzchni. Nie tylko nie została dopuszczona do środka badanej społeczności, ale – jak się wydaje – wcale tego nie chciała. Świat żydowski widziała jedynie w czerni i bieli, a przynajmniej taki jego obraz przedstawiła w powieści: jest to albo biedne, trwające mimo wszystko, getto gdzieś w Rzeczpospolitej, albo zamknięta, głucha na błagania i prośby o pomoc, kasta grubych, zepsutych „żydowskich kapitalistów”[29], mająca, jeśli nie władzę nad światem, to przynajmniej liczne w nim koneksje. Róża w rozmowie z profesorem Gnieciuchem mówi:

s. 91

 

[26] Alberti napisała również tom wierszy stylizowanych na piosenki żydowskie, o czym mówiła w jednym z wywiadów: „[…] ci ludzie getta, których poznałam i pokochałam, szli za mną krok w krok, dopraszając się wiersza […]. I oto powstał właśnie zupełnie świeży ton poezyj pt. Piosenki żydowskie. Uważam, że nie ma jeszcze takich w literaturze polskiej. Użyłam świadomie prostych rymów, odtwarzając proste, jak nędza przeżycia, bez metafor” (Alberti 1934b).

[27] Wpływ innych pisarzy widoczny jest też, gdy pisze o robotnikach (Żeromski) i chłopach (Kasprowicz, Konopnicka).

[28]„Wojnę i ghetto uważam za największe, bolesne rany XX wieku. Powieści tej poświęciłam wiele pracy przygotowawczej, studiując hebrajszczyznę, Pięcioksiąg i szereg źródeł. Pisałam ją miesiąc, bez odrywania się, czasem bez zjedzenia obiadu” (Alberti 1930).

[29]„A przecież gdzieś tam na świecie w stolicach i większych miastach pasły się i zaokrąglały brzuchy żydowskich paskarzy. Och! te czerwone pyski, wyglancowane dobrobytem! […] cały ten zatęchły, robaczywy, kuplerski światem, który zrodziła i wyhodowała wojna. O wojno! Jak że wyszlachetniasz ludzi! A z drugiej strony te Surcie i Matle, stojące od świtu »w ogonach«, pod murem za kawałkiem chleba, wypieczonego z kukurydzy, popiołu i bobowej mieszanki” (Alberti 1931: 64).