Drżący głos poetki

Faktycznie, kilkakrotnie pojawia się wspomnienie twórczości bialskiej poetki w tomie Tatry w literaturze polskiej 1805–1939 Jacka Kolbuszewskiego, jednak tutaj również podkreślany jest raczej erotyzm, schematyczność, „kobiece” spojrzenie na świat (Kolbuszewski 1982: 520–523). Zastanawiające, że powojenni badacze, zdający sobie sprawę ze znajomości Alberti z Janem Kasprowiczem, wskazując na inspiracje, których ten dostarczał poetce, nie wspominają, że to właśnie tom Godzina kalinowa mógłby być kolejnym przykładem realizowania się na gruncie literatury polskiej franciszkanizmu[2]. Jeszcze bardziej zastanawiający wydaje się ten fakt, gdy uświadomimy sobie, że poetka wielokrotnie odbywała podróże po Włoszech, być może podczas jednej z nich była również w Asyżu. Co więcej, uczyła się, studiowała i pierwsze poetyckie próby kreśliła we Lwowie, gdzie za sprawą Edwarda Porębowicza na przełomie XIX i XX wieku postacią świętego Franciszka zainteresowali się m.in. właśnie Jan Kasprowicz i Leopold Staff (Maciejewska 1992: 304). Warto więc może, posiłkując się zarówno ideologicznymi, jak i literackimi wyznacznikami franciszkanizmu, zobaczyć, czy i jak realizują się one w twórczości bialskiej poetki.

Już po pierwszej, wstępnej lekturze można stwierdzić, że z tradycji franciszkanizmu bez wątpienia została w Godzinie kalinowej zaczerpnięta idea braterstwa człowieka i przyrody. Ciekawe jednak, że stosunek ten wyraża się nie tylko w bezpośrednich opisach (tak jak w wierszu Fragment radości: „Raduję się, że wieczór, po śnie południowym / tak zapachniały nagle mdląco tytonie […]. Jak cieszę się, że dzwonią skowronki – filuszki”; Alberti 1935[3]), ale przede wszystkim w metaforach „zespalających”. Już otwierający cały tom wiersz Jak chcę wyróść wskazuje nam kierunek pragnienia „ja” poetyckiego:

[…]
dość mi być rzęsą wodną, lub błonkowatem sitem, gdzieś na stawie czystym niską trawą, co ścieli poziomkowy zrąb.

[…]
dość szczęścia będzie, kiedy w wietrze wschodnim wyrosnę jak nadrzeczna łoza, lub jak bluszczyk oplotę się o silny trzon.

[…]
dość radości będzie, gdy się rozkrzewię niby łąkowa rzeżucha albo jak gdzieś na gruzach pokrzywka pogardzona parząca i głucha, albo jak mlecz puszysty, który zdmuchnie Bóg.

s. 119

 

[2] Rosner wspomina jednie o „iście franciszkańskiej pokorze wobec świata” (Rosner 1982: 116).

[3] Wszystkie cytaty pochodzą z przywołanego wydania.