Sekrety Apulii (fragment)

Ale przedstawiany on jest już jako filozof, z szeroką aureolą świętego nad głową i z oczami wzniesionymi w niebo. W Apulii nikt nie zna tego drugiego oblicza Świętego Mikołaja, ponieważ na tym polu zastępuje go godnie Befana. Rodzinny i serdeczny charakter polskiego wizerunku Świętego, przejawiający się również w tym, że każdy wujek (wystarczy, że odpowiednio wysoki), może przywdziać białe prześcieradło, przykleić sobie brodę i nałożyć na głowę imponującą mitrę z kartonu, tutaj zastąpiony został przepełnionym szacunkiem i dystansem. Święty Mikołaj nie chodzi pieszo. Dwa razy w roku opuszcza swoją wspaniałą bazylikę. Na morzu czekają wtedy na niego specjalnie przygotowane łódki, przypominające wszystkim, że właśnie 9 maja 1087 roku, 42 marynarzy przywiozło z Miry ciało Świętego, które złożono potem na wieczny spoczynek w bazylice w Bari.

Od wieków, w dzień upamiętniający tę rocznicę tłumy mieszkańców Apulii i nie tylko (przed pierwszą wojną światową swojego reprezentanta wysyłał na obchody święta nawet rosyjski car) spieszą, aby oddać hołd Świętemu, który tymczasowo rezyduje na cumującej w porcie, kilkanaście metrów od brzegu łódce. To niezwykle malownicze i chyba najbardziej popularne, ludowe widowisko w Apulii robi niesamowite wrażenie. 9 maja, podczas gdy na nadmorskiej promenadzie czuć już zdecydowany powiew wiosny, tłumy ludzi zajmują dostępne łódki i kierują się w stronę tej ozdobionej baldachimem, pod którym ustawiono posąg Świętego.

A wieczorem, kiedy gwiazdy na niebie kreślą tysiące liter w różnych, nieznanych alfabetach, a znad Adriatyku unosi się wiatr, z portu wyrusza ulicami starego miasta procesja ze statuą Świętego Mikołaja, z powagą i godnością unoszącą się na falach rozentuzjazmowanego tłumu i wspierającą się na ramionach wiernych w aureoli pachnących kwiatów, świateł, muzyki, sztandarów i w otoczeniu przedstawicieli władzy w czarnych garniturach i białych rękawiczkach. A Święty nie przynosi żadnych podarunków. Co więcej, to on otrzymuje dary! Banknoty o wartości tysiąca lirów czepiają się jego płaszcza, a w procesji poprzedza go skrzynka, do której lud składa ofiarę!

Ten obraz był dla mnie zupełną nowością i zajęło mi trochę czasu, zanim udało mi się do niego przyzwyczaić.

Po kilku dniach procesji po wypełnionych tłumem ulicach miasta i po niezliczonej ilości wizyt w różnych kościołach, Święty Mikołaj wraca do swojej bazyliki.

Kiedy wracałam z procesji, przyszła mi do głowy następująca refleksja: dlaczego w Polsce króluje tradycja, przedstawiająca Świętego Mikołaja jako hojnego ofiarodawcę, który niczego nie potrzebuje, a nawet rozdaje wszystko to, co posiada? Czy to możliwe, że chodzi jedynie o wytwór wyobraźni?

Następnego dnia, przeglądając biografię Świętego, oczywiście znajduję odpowiedź, ponieważ nic w świecie nie zdarza się bez uzasadnionych powodów. Oto wzruszająca scena. Mikołaj był potomkiem bogatego, szlachetnego rodu. W sąsiedz twie, w biednej rodzinie żyły zaś trzy piękne dziewczyny, które nie miały żadnego posagu i w związku z tym nie mogły liczyć na zamążpójście.

s. 233-234