Zygmunt Krasiński w Alpach

Działo się to jesienią, a zatem widok śniegu nie był dla autora listu czymś oczywistym. Niech nas jednak nie zmyli pocztówkowy charakter powyższego wyznania. Poeta, już opisując pierwsze wrażenia, przetwarza naturę w dzieło sztuki – „obraz panoramy”. Stosuje zatem konwencjonalne romantyczne ujęcie pejzażu, który „ujawnia w sobie walory dzieła sztuki, […] działa jak dzieło sztuki […] – tak ujrzany – jest dziełem sztuki” (Opacki 1979: 17) – estetyzuje opisywany widok, bo nie jest w stanie odbierać przyrody werystycznie.

Młodzieniec – znowu zgodnie z romantycznym obyczajem – niemal natychmiast dokonuje też analizy historycznej:

Górzysta i dzika kraina otaczała naszą drogę […]. Wody jeziora Morat błysz-czały z daleka; kiedyś, w dniu na zawsze pamiętnym, bitne Karola Burgundzkiego szyki, dobór i kwiat rycerstwa całej Europy, tu szedł do bitwy, a z brzegów jeziora powiewała chorągiew najpotężniejszego pana w chrześcijaństwie. […] A teraz na polach, gdzie tylu bohaterów skonało, rosną spokojnie modrzewia i sosny, a jezioro w tym dniu krwią oblane toczy dziś spokojnie swe szarawe fale. Pomnik tylko […] z napisem świadczącym, że tu był grób Burgundii.

Te wielkie wspomnienia ruszyły moją duszę, […] szukałem po polu błędnym wzrokiem, czy nie ujrzę ducha jakiego z wodzów, czy nie usłyszę głosu przeszłości wołającej na wieki teraźniejsze […]. Zdało się uniesionej wyobraźni, że dostrzega z daleka świetne wojowników zbroje, że za drzewami widzi pływające pióra i kity szyszaków. Były to wody błyszczące jeziora, owiane mały-mi żaglami statków, nie podniósł się żaden rycerz z grobu na moje wezwanie (Krasiński 1963: 43–44).

Wyobraźnia poety przechodzi płynnie od światła i koloru (biel śniegu, błękit nieba, czerwień zachodzącego słońca) do obrazów średniowiecznych bitew. War-to zauważyć, że w tworzeniu wizji bitwy „uczestniczą” krajobrazy – błyszczące jezioro zdaje się wizją stalowych pancerzy, piór i kit szyszaków. Morze krwi przelanej w bitwie zmienia się w szarawą wodę, ale pamiętajmy o łunach wieczornych, które są czerwone. Można zatem rzec, że przejście od czerwieni krwi do szarości wody dokonuje się „na oczach” podmiotu epistolarnego. Jego egzaltacja jest więc zapośredniczona w krajobrazie. Poeta „widzi” bitwę w otoczeniu jeziora Morat, ale nie może nic usłyszeć (choć, by zacytować Mickiewicza, „ucho wytęża ciekawie” – Mickiewicz 1993: 235). To przekonanie, że można zobaczyć w pejzażu minione obrazy, czerpie Krasiński właśnie z lektury Sonetów krymskich, których jest wiernym czytelnikiem: