Ćwiczenie umysłu. O dwóch trawelogach Kazimiery Alberti

Italia stanowi więc wynik działania wielu sił boskich („Bóg opuścił Olimp, by schronić się w Auzonii”; de Staël 1985: 59) i ludzkich, ale również i mocy losu, konieczności, nieustępliwości nie-ludzkiego świata, którego obrazem jest błękit nieba. To boski odpowiednik bezkresu materialnego oceanu; obydwa przyciągają myśl i w obydwóch myśl gubi się, a dzieje Italii to historia owego gubienia się myśli usiłującej związać się tym-co-nie-podlega-związaniu. Corinne powie, że w ten sposób ulotne marzenia chimerycznego ludzkiego (notre vie éphémère) życia gubią się (se perdent) w przepastnej i pełnej majestatu piersi nieśmiertelnego wszechświata (de Staël 1985: 64).

3.

Italia to specyficzny węzeł zapleciony między człowiekiem a światem, który umożliwia mądre życie tylko pod warunkiem uobecniania się przeszłości po to, aby można było ocalić teraźniejszość, uprzednio krytycznie na nią spojrzawszy. Błękit nieba według Corinne otwiera i patronuje procesowi przechodzenia między światem minionym a obecnym, a tym samym śmierć staje, paradoksalnie, w służbie życia. „Przejście (la transition) między naszym samotnym miastem a miastem umarłych wydaje się całkiem miłe (assez douce)” (de Staël 1985: 66). Jest w tym niewątpliwie krytyka współczesności zbliżona do tej, jakiej dokona niewiele lat później Leopardi („nasz los niejasny jest jedynie odbiciem blasku naszych przodków”; de Staël 1985: 66), ale przede wszystkim chodzi o przekonanie, że miejsce zwane Italią daje się ująć jedynie jako kontynuacja zaczętego dawno procesu obejmującego zarówno człowieka, jak i to, co nie-ludzkie. Italia jest więc przejściem, la transition, i każde włoskie topos, o ile jest zrozumiane, musi ujawnić nie tyle swą obecną tożsamość i kształt, ile otworzyć przejście do innych miejsc, stając się w ten sposób miejscem-między-miejscami. Tym samym egzystencja człowieka zyskuje harmonijną postać, une harmonie plus parfaite, un air plus odoriférant, se mêlent à l’existence (de Staël 1985: 66). Oznacza to jednak, że owo miejsce tak pieczołowicie rozważane i opisywane nie zachowuje samo siebie, jest jedynie i aż „przejściem”, a zatem zachowuje siebie w tajemnicy, nie ujawniając swych sekretów do końca.

Tak postrzega Apulię współczesny polski wędrowiec.

Jadę do Apulii, do tej dziwnej krainy wiecznego „pomiędzy”. Wszystko się w niej miesza,  Wschód i Zachód, Normanowie i Bizantyjczycy, Rzymianie i wojska Hannibala. Góry i morze.  Jeszcze przed wyjazdem czytam o białych wapiennych skałach, stromo opadających w fale, o gajach oliwnych rozłożonych  na kamienistych zboczach i o aniołach zstępujących tutaj widomie (Zagańczyk 2005: 73).

O krajobrazie jako o „przejściu” będzie mowa w tym eseju.

s. 16-17