Na fundamencie braku Ghetto potępione czytane na nowo*

Stara się także ochronić rodzinę przed unicestwieniem witalnym. I gdy Szlojma rozgrzesza się w rozmyślaniach o ufności wobec Boga („Ale czyż o dzieci godzi się martwić?”; Alberti 1931: 178), nieuwikłana akurat w czynności przydomowe żona „szorstkimi, odmrożonymi rękami” albo myje cudze okna i podłogi, albo pierze bieliznę w szpitalu wojskowym: „schylona nad balią pełną żółtych mydlin”, wciągająca „woń zakrzepłej krwi i brudnej ropy”, ale szczęśliwa, że „cokolwiek mogła zarobić” (Alberti 1931: 59). W kobiecie jest zawsze mniej lub więcej matki, która chroni i żywi, to nie daje się oddzielić, pewna niezbywalna siła, która musi naruszać reguły – antycypuje Cixous (1993: 154).

Gdy wyobrażam sobie kondycję Klary, o co zresztą nietrudno, bo Alberti, od wiktymizującego gestu ścięcia pięknych, miedzią błyszczących włosów ustępujących symbolicznej peruce, z uwagą każe śledzić jej zewnętrzne przeobrażenia, przychodzą mi na myśl te asocjacje Mary Daly, które oscylują wokół terminów: „eksploatacja”, „wysysanie”, „skradziona energia”. W treść wypowiedzi badaczki, wypunktowaną przez Kazimierza Ślęczkę, udaje się wpleść nitki powieściowej narracji. Daly twierdzi: „Dla mężczyzn […] życie równoznaczne jest z żywieniem się ciałami i umysłami kobiet, z wysysaniem z nich energii za cenę ich uśmiercenia. Jak Drakula, mężczyzna żywi się krwią kobiecą” (Daly 1977: 172; za: Ślęczka 1999: 422).

Alberti: „Klara postarzała się bardzo. Była ruiną kobiety” (Alberti 1931: 176).
Daly: „Ojcowscy Pasożyci ukrywają swe wampiryzowanie kobiecej energii” (Daly 1977: 29; za: Ślęczka 1999: 422).
Alberti: „Między fałdami twarzy rozsiadły się plamy wątrobiane, brązowe jak grzyby” (Alberti 1931: 176).
Daly: „[…] wiadomo, że kobiety są źródłem energii [i dlatego – H.M.] patriarchalni mężczyźni starają się ustawicznie posiąść i skonsumować nas […]; kobiety są generatorami energii” (Daly 1977: 319, za: Ślęczka 1999: 422).
Alberti: „Spod peruki, usuniętej do tyłu – wymykał się kosmyk włosów już siwiutkich, w bolącej szczęce sterczały żółte, spróchniałe pniaki, na rękach pokurczonych od reumatyzmu siniały nabrzmiałe żyły, tylko w oczach palił się jeszcze jakiś gorączkowy, niesamowity ogień, który był dostatecznym świadectwem tego, co ta kobieta przeżywa (Alberti 1931: 176).

A jeśliby na potrzeby rozpisanych wyżej kwestii wywieść z powieści jeszcze wyimek: „W czasie, gdy karmiła małą Hindele, unikała stosunków ze Szlojmą, aby pokarm był silniejszy” (Alberti 1931: 54), to w układzie prezentowanej tu ekonomii pojawiają się kolejne tropy: sygnalizowana wcześniej reproduktywność wyzutej z praw do siebie Klary oraz dwukrotnie obnażona w powieści jej pierś; ale nie po to, aby zwrócić uwagę czytelnika na zmysłowej stronie życia.

s. 104-105