Drżący głos poetki

Warto chyba zwrócić uwagę, być może w dość niekanoniczny sposób, wychodząc poza tekst, że ta „deklaracja pragnienia” nie odbywa się tylko w warstwie pisma. Jednym z ważnych elementów zarówno Lévinasowskiego „Pragnienia metafizycznego”, jak i witalizmu hebrajskiego, jest wspomniana pozasystemowość. U Tischnera czytamy:

Pragnienie przyzwala, aby je wezwała absolutnie nieredukowalna zewnętrzność Innego, wobec którego musi ono stale pozostać nieadekwatne. Miarą jego jest to, co niewymierne. Nigdy nie ogarnia go żadna całość […]. W ontologii nieodpartą potrzebą jest totalizacja, zagarnięcie każdego elementu w całość systemu, wtłoczenie w kontekst, dzięki któremu każdy element uzyska sens. W metafizyce otwiera się nieskończona przestrzeń wizji eschatologicznej, następuje zerwanie z totalizacją, odsłania się możliwość znaczenia bez kontekstu, niezależnie od kontekstu (Tischner 2003: 72).

Na ten sam temat pisze również Agata Bielik-Robson: „Tam, gdzie pojawia się życie, porządek kosmosu ulega zachwianiu tylko dlatego, że jest porządkiem; życie odmawia bowiem pojednania z tym, co jest, oprotestowuje każdy zastany ład i zaburza jego reprodukcję, wprowadzając do systemu błąd, który wytrąca rzeczy z jego kolein” (Bielik-Robson 2008: 521–522). Chociaż te dwa spojrzenia dokonują się nieco z innego miejsca, docierają do tej samej refleksji. Kazimiera Alberti przemierza obydwie drogi – podejmuje wyzwanie Innego (Bliźniego) oraz przyjmuje „pozasystemową” pozycję życiową, dokonuje otwarcia się na Wszystko.

Dowodów na słuszność pierwszego spostrzeżenia nie trzeba długo szukać. Wystarczy prześledzić historię wszelkich charytatywnych akcji, jakie Alberti podejmowała, oraz sum, jakie przeznaczała na pomoc dla najuboższych. Również ustne świadectwa, przekazywane skwapliwie przez entuzjastów poetki, potwierdzają jej niezwykłość i ofiarność.

W kwestii drugiej drogi – nie wszystko na temat Kazimiery Alberti zostało powiedziane. Choć już materiały, które zostały zgromadzone w pięciu zeszytach, ukazują ją jako kobietę nieprzeciętną, „wychyloną” poza ramy epoki (świadomy i nowoczesny pacyfizm!), to, czego w przyszłości możemy się o niej dowiedzieć, może nas zadziwić jeszcze bardziej. Zwrócę tu uwagę tylko na kilka faktów. Po pierwsze, uderza rozległość poruszanych w jej twórczości wątków, rozległość wiedzy, opanowanie kilku języków. Po drugie, ważne jest, że jako kobieta Alberti odchodzi od wizerunku pisarki „wylansowanego” przez Marię Pawlikowską-Jasnorzewską.

s. 132